NEWSLETTER

MAIL OD KATARZYNY

Raz na 2 tygodnie w  środę wiadomość,

 ode mnie dla Ciebie <3
Bardziej prywatne historie, informacje o nowych wpisach i o wydarzeniach

Kategoria: Przemyślenia różne

16 lutego 2023

Nigdy się nie zezłoszczę

Często słyszę, że jestem spokojna, opanowana, że takie wrażenie sprawiam. I myślę, że mam dużo wewnętrznego spokoju w sobie, przez co ludzie czują się przy mnie bezpiecznie. Ale nie jest to jedyna prawda o mnie, mam też w sobie złość. Tę tłumioną przez lata, którą po trosze upuszczam. Oraz nowe złości, które pojawiają się na bieżąco. Żeby móc upuścić złości przy kimś trzeba czuć się przy tej osobie bardzo bezpiecznie. Bo w złości się odsłaniamy z naszymi najgłębszymi potrzebami przed drugim człowiekiem.  Bo złość jest jeszcze bardziej wstydliwa od smutku. Wybuchnę złością, to biję się w pierś przez tydzień. Zdecydowanie łatwiej mi przy kimś zapłakać niż wybuchnąć złością. Ale pracuję nad tym. 

 

Gdy byłam dziewczynką, miałam jakieś 11 lat wybuchłam złością, szaleńczo, z krzykiem, z brakiem zatrzymania. I moja złość, moje wyznaczenie granic, nie zostało przyjęte. Ta druga strona nie chciała przyjąć moich praw ani złości. Ja się złościłam bardziej, byłam ignorowana bardziej i ta złość krzywdziła już tylko mnie. Aż przestałam w końcu, zraniona, upokorzona. I postanowiłam sobie wtedy, że nigdy nie pozwolę sobie na taki wybuch złości. Nigdy się nie zezłoszczę. A tak naprawdę podjęłam decyzję, że nie pokażę już nigdy nikomu, że mam uczucia i, że coś jest dla mnie ważne. 

 

I to prawda przez 20 kilka lat nie wybuchłam złością. Dlatego miałam łatkę miła i sympatyczna, dlatego ludzie naruszali moje granice. A ja nic nie pisnęłam w swojej obronie. Złość miałam tak wypartą, że nawet nie wiedziałam, że istnieje. Ale ciało wiedziało. Bo tak silna emocja nie uchodzi w ciele bez echa. Gdy w 2020 roku wycinano mi guza wraz z jajnikiem, zrodziła się we mnie gigantyczna złość, nie do zatrzymania. Bo ja wiedziałam skąd ten nowotwór, wiedziałam, że to z tłumionej ponad 20 lat złości. 20 lat naruszania moich granic i krzywdy. Gdy na terapii powiedziałam, że według mnie taka jest przyczyna choroby, terapeutka potwierdziła. Powiedziała, że psychosomatyczne czynniki wpływające na rozwój nowotworów to nierozwiązane konflikty wewnętrzne i tłumiona, niewyrażona złość. 

 

To był punkt zwrotny w moim życiu. Bo z wyparcia w ułamku sekundy, gdy usłyszałam diagnozę wyłoniła się złość, której nie mogłam już ignorować. Ze złości zrodziły się rozstania, ze złości zrodziły się zmiany ustawień w rodzinie, przestałam odgrywać dotychczasowe role. Ze złości wyłoniłam się nowa ja z granicami i z uczuciami, broniąca siebie i ich. I innym to się nie podobało. Ale to nie ma znaczenia, bo dokonałam nowego postanowienia. Nie umrę i nie będę chorować z powodu tłumionej złości. I nie interesuje mnie, że innym się to nie podoba, że stałam się bardziej niedostępna, bardziej reagująca na naruszanie granic.

 

Przez 20 lat miałam mnóstwo powodów do złości. Od tych bardziej błahych, po te bardzo ważne, jak naruszenie granic cielesnych. I dziś chcę tą historią zmotywować Cię do wyrażania złości, w miarę na bieżąco. Czasem wyrażenie złości to odcięcie kogoś od siebie, czasem to powiedzenie trudnych słów i postawienie granicy, a czasem tupnięcie nogą czy rzucenie talerzem. Choć to ostatnie wydaje mi się ostatecznością. Wyrażenie złości w tak ekspresyjny sposób i silny i mocny jest efektem tego, że doprowadziliśmy się do granicy wytrzymałości. Doprowadzając siebie do granicy, możemy doprowadzić do utraty relacji z kimś, bo wybuch złości może być nieadekwatny do sytuacji i zranić kogoś za bardzo.

 

A co do nieadekwatnych do sytuacji wybuchów złości. Jeśli jesteś w stanie to zauważyć, to warto zastanowić się skąd jest złość, bo może w ogóle nie dotyczyć sytuacji czy osoby, przed którą jest wyrażona. Ja miewam takie sytuacje. Mam też w sobie mnóstwo tłumionej złości uzbieranej przez ponad 20 lat, która musi znaleźć ujście, ale dobrze by nie krzywdziła osób, których nie dotyczy.

 

I mam dla Was dziś metodę na upuszczenie złości - intuicyjne malowanie farbami akrylowymi. Można też użyć innych farb, ale akryle są najprostsze do obchodzenia się z nimi. Gdy złość mnie parzy, gdy wybucha przy każdej drobnej okazji, gdy szału dostaję, gdy upadnie mi na podłogę widelec, to wiem, że złości jest za dużo we mnie. I wtedy siadam do malowania. Biorę kartkę, wylewam na nią farby, takie kolory jakie mi się podobają i rozmazuję je dłońmi po kartce. Ruchy są dynamiczne, mażę i zamazuję wszystko od nowa. Czasem uderzam w kartkę, czasem biorę szpatułkę malarską i szuram mocno po kartce przesuwając farbę z miejsca na miejsce. Robię to tak długo, aż złość ucichnie, albo tak długo, aż usłyszę o co z tą złością chodziło, skąd ona jest. Po takiej sesji jestem spokojna, bardziej zrelaksowana, pełniej oddycham. I jest mi potrzebna by zachować się w dobrym zdrowiu psychicznym, a co za tym idzie również fizycznym. Efekt jednej z takich prac widzicie w dodanym do artykułu zdjęciu.

 

Na koniec powiem, że tytuł dzisiejszego wpisu jest przekorny, bo ja bardzo bym chciała żebyście wyrażali złość. Najlepiej na bieżąco, a jak się nie da, to żebyście znajdowali sposoby ujścia tej złości, tak by przy okazji nie krzywdzić innych ani siebie.

Twórczość to świetna metoda na wyładowanie emocji. Ciekawa jestem czy dla Ciebie również?



 

kontakt(at)katarzynatworzy.pl

© 2022-2024 Katarzyna Tworzy   |  Polityka prywatności | Regulamin sklepu